sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 11


Jeżeli czasem tu zaglądacie to dla Was dodaję kolejny odcinek. przepraszam że taki krótki, a jeśli macie jakies propozycje albo pomysly jak rozkręcić akcję to wiecie jak mnie znaleźć, a jeśli jednak nie wiecie to na: aleksa.crazy.life@gmail.com


- Cza- cza- cza, dwa trzy, cza- cza stop, new york i szase. Teraz obrót i szase do tyłu. W tempie!
W co ja się wpakowałam. To kompletna porażka. O Boże proszę Cię pomóż mi, albo lepiej pomóż mu. Jeśli jego styl się nie poprawi nie mamy po co wychodzić na scenę.
Tylko spokojnie - powtarzałam sobie – to dopiero drugi dzień. Nikt nie łapie od razu kroków… no może poza małymi dziećmi, one mają talent do wszystkiego. Spojrzałam na Cristiano. Nie to co dorośli…
O rany. Niby bożyszcze nastolatek, król boiska i klubów, na meczach i w szatniach kręci tyłkiem do Ai seu te pego, a teraz kiedy ma okazję poćwiczyć z profesjonalistą to na nic nie może się zdobyć. Cholerny dupek czy on myśli, że wygra za ładną buźkę? Chociaż może ma rację?
- Dobra robimy przerwę. Co ty na to? – zapytałam.
- Może wreszcie włączysz jakąś muzę co? – zapytał rozzłoszczony Ronaldo – Jak mam tańczyć bez muzyki?
Wrr, co za rozkapryszony dzieciak – Na razie musisz opanować układ. Bardzo dobrze znasz muzykę do cza czy i uważam, że nie potrzebujesz akompaniamentu. Cristiano to już nie są nasze treningi jak te sprzed tygodni, na których uczyłam cię od podstaw tego jak się poruszać, kroków… niemal wszystkiego. Teraz masz już plan działania – układ, który musisz znać bo na scenie nie ma czasu na improwizację. Za kilka dni mamy pierwszy występ. Musimy być najlepsi, a jak nie najlepsi to chociaż nie najgorsi. Mamy oczarować widzów – wygłaszałam przemówienie.
- O to się nie martw. To mamy jak w banku.
- Zawsze jesteś taki pewny siebie co? Lepiej zróbmy sobie tą przerwę. Muszę coś zjeść, ty pewnie też. Proponuję żebyśmy się spotkali tutaj za… powiedzmy półtorej godziny. Co ty na to?
- Jak to spotkajmy się? Myślałem, że idziemy gdzieś razem? W końcu, kto lubi jeść sam? Ja z całą pewnością nie, wolę mieć towarzystwo.
- Yyy no cóż dzięki, ale może innym razem – obruszyłam się za tę niezwykle zachęcającą próbę zaproszenia mnie na posiłek. Zresztą kolejną już. I to znowu tak samo obraźliwą. Jakbym była aż tak nieatrakcyjna, że faceci nie chcą zapraszać mnie na lunche, kolacje… Jakbym musiała czekać na ostatnią chwilę i przyjąć jego łaskawe zaproszenie – dzisiaj jestem już z kimś umówiona – odparłam zgodnie z prawdą i wyszłam.

- Jestem już umówiona – przedrzeźniał Cristiano Francessce – ciekawe z kim? Kolejny raz zaprosił już ja na lunch. A ona co?! Nic. Za każdym razem to samo. Przykro mi jestem już umówiona… Nie, nie dzisiaj… Może w przyszłym tygodniu… Co ona sobie myśli? Że będę na nią czekał? Niedoczekanie – pomyślał Cristiano sięgną po telefon komórkowy i wystukał numer.

W tym samym czasie:
Wyszłam z klubu i przypomniałam sobie o torebce. Wiedziałam, że czegoś zapomnę. Dobrze, że nie odeszłam za daleko. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam do restauracji, w której miałam się spotkać z moim menadżerem. Poprosiłam kierownika sali, aby jeśli Enrique się pojawi przekazał mu, że mogę się trochę spóźnić i żeby na mnie czekał. Właśnie biegłam po schodach na górę, kiedy przez niedomknięte drzwi usłyszałam głos Crisa. Rozmawiał przez telefon. Właśnie zapraszał kogoś do restauracji na obiad. No to dobry znak, przynajmniej nie będzie nalegał na wspólny lunch. Chociaż jego propozycja była bardzo pociągająca, dzisiaj naprawdę nie mogłam z nim wyjść. Enrique załatwił mi kontrakt na reklamę strojów kąpielowych. Muszę z nim przejrzeć umowę, chociaż niewątpliwie lunch z panem Ronaldo byłby o wiele ciekawszym zajęciem.
Cristiano skończył rozmowę. Poczekałam jeszcze pół minuty i weszłam do środka. Stanęłam jak wryta. Cristiano właśnie się przebierał. Stał w samych bokserkach. Powinnam wziąć torebkę i wyjść. Stał  tyłem do mnie, nie zauważyłby mnie gdybym cicho zabrała swoje rzeczy i wyszła. Westchnęłam.
W tym momencie Cristiano odwrócił się do mnie.
- Ładnie to tak podglądać? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem na twarzy.
- Zapomniałam torebki – zdołałam tylko wyksztusić.
- Kochanie, nie zemną te numery. Jeśli chciałaś sobie popatrzeć wystarczyło powiedzieć. W końcu spędzamy tu razem tyle czasu…
Z wrażenia upuściłam torebkę.
Opuściłam głowę i poczułam wypieki na twarzy. Gdy ją uniosłam z powrotem do góry zobaczyłam.. O zgrozo! On się zbliżał do mnie. Zbliżał ubrany tylko w bokserki. Nie wiedziałam gdzie podziać oczy. A on się tylko uśmiechał cwaniacko. Dobrze wiedział jak na mnie działa. A ja zamiast wyjść gapiłam się w jego czekoladowe oczy. Był już przede mną, dzieliły go dosłownie centymetry. Nagle schylił się. Co on robi? Chyba nie zamierza….
Spojrzał w górę, potem wyprostował się i szepną mi do ucha: innym razem kotku i podał mi torebkę, którą upuściłam. Później roześmiał się na całe gardło. A ja pospiesznie opuściłam klub.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 10

O rany…. cierpię na kompletny brak weny. Siedziałam przed komputerem z godzinę i napisałam: NIC. Zero. Tak jak pierwsze rozdziały „wciągały mnie” w pisanie i miałam 100 pomysłów na każdą scenę tak teraz… Chcę zaznaczyć, że pragnęłam, aby to opowiadanie miało bardziej charakter hmmm powiedzmy, że książki, a nie formę notki z kiepskim i w dodatki wulgarnym słownictwem typu: „ty dupo! co tam? jak tam?” itp. , aż mi się chce powiedzieć: nic tam!
No ale cóż, wracając do tematu… zamieszczam to co wyprodukowałam. Liczę na wasze szczere komentarze. Może macie jakieś pomysły, które mogłabym chociaż w części „zrealizować” w opowiadaniu??? No ale to nie czas na moją rozpacz nad brakiem weny i pomysłów, ale na nowy rozdział, który jakoś umęczyłam, mam nadzieję że lepszy niż poprzedni. Więc zapraszam:


Francessca:                                
Wracając do hotelu myślałam o mijającym dniu. W sumie wszystko poszło gładko. Kamerzyści nagrali kilka minut naszego treningu, wyszło nam nawet całkiem nieźle. Pomijając głupkowate zachowanie Cristiano i jego fochy…. Po co ten facet ciągle puszcza oczko do kamery???? To denerwujące. Hmmm muszę go o to kiedyś zapytać... jak starczy mi odwagi. Oby tego nie puszczali w telewizji chociaż drugiej strony jeśli jego „oczko” ma nam zaskarbić więcej fanów, a raczej fanek to czemu nie.
Cristiano:
Jechał właśnie przez miasto, gdy zadzwonił telefon.
- Miałeś zadzwonić – zapiszczał Fabio.
- Mamusiu tylko spokojnie już jadę do domu – odpowiedział sarkastycznie cris.
- No i jak było? – zapytał Fabio.
- Słuchaj Fabio… - zaczął Cristiano, ale przerwał bo po drugiej stronie słyszał szamotaninę.
- No i jak było? – odezwał się Marcelo.
- To była ona - odpowiedział Cristiano.
- Ona? Jaka ona – dopytywał się Pepe.
- Włączcie na głośno mówiący – odezwał się zniecierpliwiony Cristiano – Może wyskoczymy gdzieś wieczorem, jakieś panienki, muzyka... Co wy na to? – zaproponował. Usłyszał szepty a potem odpowiedź:
- No w sumie to może być, ale ja na panienki się nie piszę – zapowiedział Kaka.
- Ok. To jesteśmy umówieni o 21 w klubie – odpowiedział Cris i rozłączył się.
Zatrzymał się na czerwonym świetle, już miał ruszać, gdy jego wzrok przyciągnęła wystawa gazet w kiosku przy drodze. Zacisnął ręce na kierownicy. Teraz przynajmniej wiem o co jej chodziło. Te porównania, że niby nie wiem jak to się robi, o albo to: „nie wiem kiedy ostatnio miałeś okazję to robić”. Mała złośliwa czarownica. Co ona sobie myśli! Nawet mnie nie zna. Zatrzymał się na parkingu za rogiem i ruszył do kiosku po gazetę. Wsiadł do samochodu i zaczął ją przeglądać w poszukiwaniu artykułu o sobie. Okładkę zdobiło jego dość duże zdjęcie z dawnej sesji podczas której reklamował bieliznę i jego dawnej kochanki wygrzewającej się na plaży. A ten tytuł: „CR7 twardziel na boisku, poza nim kruche ciasteczko” co to w ogóle ma być??? Pozwę ich. Tak, właśnie to zrobię – mruczał pod nosem i kartkował magazyn. O jest. Nareszcie. A więc: „CR7 twardziel na boisku, poza nim jest jak kruche ciasteczko. Czyli naga prawda o jednym z najseksowniejszych, najlepiej zarabiających i za całą pewnością najbardziej rozpoznawanych piłkarzy świata czyli o boskim Cristiano Ronaldo. Zawodowo znany jako jeden z najbardziej bramkostrzelnych piłkarzy, a także z niesamowitej szybkości na boisku. Prywatnie jego szybkość nie do końca zadowala kobiety – zdradza nam jego kochanka…..
- Niebywałe!!!! Co to za chłam. Szybki na boisku i poza nim. Jego bramkostrzelność i gotowość do akcji…. A to dobre. Zaskarżę ich.
Wieczór klub:
Cristiano obserwował wejście. Czekał na kumpli. Jednocześnie starał się odpędzić od siebie kolejne dziewczyny. Przy drzwiach zapanowało poruszenie i błyski. Nareszcie! Ile można czekać?
- No to skoro jesteśmy już wszyscy – zaczął Kaka – to mów wreszcie.
- Nie ma o czym. Zresztą już wam mówiłem. To była ona.
- Jaka ona? Kim ta „ona” jest? – Benzema.
Matko. Kto go tu zaprosił? – pomyślał cris.
- Pamiętacie jak byliśmy w Polsce w klubie nocnym? – zaczął cris.
- Jak mógłbym to zapomnieć? – roześmiał się Pepe.
- Taa. Jak ktokolwiek z nas mógłby? Byłeś cały mokry. Dosłownie lało się z ciebie – dodał Fabio.
- No więc to była ona. Ta tancereczka z klubu jest moją partnerką w programie – mrukną cris.
Nagle wszyscy zamilkli. A potem Kaka, Iker, Pepe, Fabio, Marcelo i Benzema ryknęli śmiechem. Ludzie zaczęli się odwracać w naszą stronę. Świetnie – pomyślał Ronaldo – jakbyśmy za mało w oczy się rzucali, to ci dodatkowo muszą robić widowisko i zwracać na siebie uwagę. Jeszcze chwila i cały świat będzie wiedział, że mój podryw skończył się kompletnym niepowodzeniem. Jak prasa się o tym dowie… Już teraz mam problemy z brukowcami. Jak to było? Te tytuły? „Krótkodystansowiec” – tak, ten to mój faworyt. A ta mała smarkula śmie to wykorzystywać. Ja jej jeszcze pokażę.
- Jak to było? „Będzie moja” tak? Ha ha dobre sobie. Ha ha i drink na głowie – żartował bezlitośnie Pepe, a reszta znów ryknęła śmiechem.
- Oho! – powiedział nagle Fabi – Chłopaki cisza!
- Co się stało? - spytał zdezorientowany Marcelo.
- Cristiano myśli.
- A skąd wiesz?
- Widzisz jaki jest skoncentrowany? To po tym poznałem. Tak zachowuje się przed meczem.
- Być może i jest skoncentrowany i intensywnie myśli, ale z cała pewnością nie o meczu – powiedział z wyższością Iker.
- Tak, a skąd wiesz? – zapytał tym razem Fabio.
- Bo wtedy nie uśmiecha się tak głupkowato – odpowiedział za bramkarza RM Kaka.
- No dobra chłopaki to ja muszę już spadać – powiedział nagle cristiano i poderwał się z kanapy.
- Doprawdy? A to ciekawe dokąd przecież dopiero co przyszliśmy – zdenerwował się Pepe.
- W takim razie wy zostańcie. Ja jednak na dzisiaj mam dość – odpowiedział Cris, a w myślach układał plan jakby tu wieść tę smarkulę, a przy okazji utrzeć jej nos. Gdyby tak jeszcze udało mi się załatwić jakoś te szmatławce…

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 9

Przepraszam, że tak długo nie pisałam. za ten rozdział chyba tez powinnam przeprosić. Strasznie wymuszony, ale zabieram się za siebie. Tak!!!!

Francessca:
Podchodził coraz bliżej, a ja nie wiedziałam co zrobić. Był zbyt pewny siebie, arogancki i jednocześnie cudowny. Wiedziałam o co mu chodzi i miałam ogromną ochotę na to samo. No może nie koniecznie na to samo, ale na pocałunek tak. To byłoby coś. Pierwszy pocałunek i to z takim przystojniakiem. Rozmarzyłam się. Już prawie podjęłam decyzję, kiedy w mojej głowie pojawiła się twarzy, a potem sylwetka piękności z którą się spotykał. Od razu otrzeźwiałam i odsunęłam się na bezpieczną odległość. Może ona i była wredna i złośliwa w stosunku do mnie, ale on wcale nie jest lepszy skoro spotyka się z jedną, a chce całować drugą. Poza tym nigdy nie chciałam należeć do tych dziewczyn, które odbijają chłopaka innej. No tak, ale co za głupoty mi chodzą po głowie? Przecież ja nikogo jeszcze nie całowałam, więc niby po co się zamartwiam że komuś odbiję faceta.
- Mówimy o ruchach panie Aveiro, które nagra ekipa jak się tu zjawi za już ok. dwie i pół godziny, więc zanim przyjadą musimy to przećwiczyć jeśli chcesz dobrze wpaść, tak żeby wszyscy byli zadowoleni. A nie wiem kiedy miał pan okazję to robić ostatni raz. – powiedziałam. Jednak moje słowa przyniosły zdecydowanie pozytywny efekt. Bo Cristiano nagle zrobił się czerwony i cofnął się jak oparzony.
- Zapewniam cię, że z całą pewnością wiem jak to się robi. A poza tym nie wiedziałem, że są jakieś nowe ruchy? Ale widzę, że jesteś gotowa mi je zaprezentować tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Teraz to z kolei ja zrobiłam się czerwona. Dopiero teraz dotarło do mnie to co powiedziałam. I jak dwuznaczne były te słowa. Mówiąc ruchy miałam na myśli ruchy taneczne, kroki, układ, krótką choreografię, która zadowoli widzów, sponsora programu i kamerzystów, którzy jak za pierwszym razem nakręca porządną reklamówkę to dadzą nam spokój i będę mogła spokojnie z nim ćwiczyć.
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziałam tylko – mówiłam o płynności w tańcu, swobodności w ruchach. A pozatym lepiej zabierajmy się za naukę bo zostało nam niewiele czasu.
Cristiano wzruszył ramionami i odparł tylko - Jak chcesz.
- Nie wiem, czy znasz zasady programu, być może tak, ale jeszcze ci je przypomnę. Podczas pierwszego odcinka show jedna część par tańczy walca, a druga cha cha cha. My jesteśmy w tej drugiej części, więc do reklamówki musisz nauczyć się paru kroków tego tańca.
- A co z ubraniami? Wybrano już stroje??
- Tak. Są w łazience. Masz jeszcze jakieś pytania?
- Czy zamierzasz tańczyć w tym co masz na sobie? Bo wiesz ja mam ubranie na zmianę i wolałbym się przebrać. Po naszym treningu mam randkę…
- Mamy nakręcić nasze pierwsze spotkanie, więc ja do przyjazdu ekipy zostanę w tym stroju, w którym jestem, ale mam tez ubranie na zmianę. Założę je po wyjściu ekipy, a ty rób co uważasz – odpowiedziałam, a w myślach złośliwie dodałam Tylko jak tyle razy będziesz się przebierał to uważaj żeby fryzura ci się nie popsuła.
- A teraz skoro już wszystko jasne to możemy zaczynać. Zaczniemy od kroku podstawowego. Stań za mną i naśladuj mnie……

środa, 13 marca 2013

Rozdział 8




Francessca:
No tak, nareszcie piątek – pomyślałam podekscytowana i spojrzałam na zegarek przy łóżku. Była 5.30 rano. Nie spałam już od jakiegoś czasu i w myślach układałam plan co muszę zrobić przed wyjściem. No właśnie, dzisiejszy dzień. Byłam zbyt zdenerwowana, a jednocześnie podniecona nadchodzącym dniem, żeby tracić czas na spanie. Wstałam łóżka i pomaszerowałam do łazienki. Spojrzałam lustro i aż mlasnęłam z niesmakiem. Od przykrego spotkania w czasie weekendu minął już prawie cały tydzień. Przeszłam na dietę, codziennie rano i wieczorem biegałam, a także korzystałam z hotelowej siłowni i basenu. Muszę powiedzieć, że to wszystko przyniosło efekty, nawet całkiem dobre jeśli chodzi o utratę wagi, bo ubrania zrobiły się luźniejsze….. Jednak przyglądając się sobie w lustrze muszę przyznać, że nie wyglądam tak jak bym chciała. I wcale nie chodzi o to, że schudłam, a to było moim celem po wrednych uwagach tej kobiety. No więc prawda jest taka, że wyglądam okropnie, a cienie pod oczami na pewno nie dodają mi uroku. Wczoraj wieczorem dzwoniłam do kam, aby pochwalić się moimi osiągnięciami, a wcześniej wysłałam jej mejlem parę moich zdjęć, na których jestem już po mojej „sesji wyszczuplającej”. Kam, której tak nawiasem mówiąc do tej pory nie zdążyłam powiedzieć o przykrym spotkaniu w restauracji przy plaży była przerażona moim wyglądem. Powiedziałam jej, że schudłam przez stres, co w pewnym stopniu był prawdą, bo zawsze przed jakimś ważnym wydarzeniem, czy egzaminem byłam tak przejęta, że prawie nic nie jadłam. No ale wracając do rzeczy, wyglądam okropnie, cienie pod oczami, zapadnięte policzki, jeszcze bardziej niż zwykle wystające kości policzkowe. Jednym słowem porażka. Całe szczęście że wynaleziono kosmetyki. Tak więc podkład, puder, cienie do oczu i tusz do rzęs powinny załatwić sprawę, ale najpierw prysznic. Kiedy już dokładnie „wyprana”, umalowana i „wyszczotkowana” wyszłam z łazienki pomyślałam o stroju. Co powinnam założyć. Ubrać się na sportowo, czy elegancko i kobieco? Ubrałam się w jasne jeansy i zielony t-shirt, i pomimo tego że wyglądałam całkiem nieźle zdjęłam ten komplet i zaczęłam poszukiwania od nowa. Doszłam do wniosku, że to w końcu pierwsze spotkanie i nie powinnam wyglądać jak wycierus. Mój partner na pewno będzie się prezentował nienagannie. Ostatecznie zdecydowałam się na granatową ołówkową spódnicę w stylu Marlin Monroe i  szare body na grubszych ramiączkach. Do tego dobrałam żakiecik pasujący do spódnicy i czółenka na niskim obcasie. Na koniec jeszcze raz dokładnie obejrzałam się w lustrze. Całkiem nieźle – pomyślałam – prezentowałam się kobieco i delikatnie, ale nie dziewczęco i nie prowokująco. Teraz tylko jeszcze Toba ze strojem na zmianę, wygodne buty, dokumenty, portfel i mogę już lecieć. W sama porę pomyślałam zerkając na zegarek. Była już 7.00. Na miejsce dotarłam 20 minut przed czasem. To nawet i lepiej będę miała czas, żeby jeszcze raz przemyśleć co chcę powiedzieć, jak się zachować.
Po chwili usłyszałam kroki na schodach, a później już coraz wyraźniejsze w korytarzu. A więc to już- pomyślałam. Jeszcze tylko włożę płytę do odtwarzacza.
Cristano:
Wysiadał właśnie z auta, gdy zadzwonił telefon.
- Tylko nie zapomnij zadzwonić po treningu – powiedział Pepe.
- Jasne. To akurat masz jak w banku – odpowiedział Cristiano i usłyszał w słuchawce jakieś szmery, a później głos Marcela – Mam nadzieję, że zaprosisz kolegów z drużyny na jakieś swoje zajęcia, żeby mogli osobiście poznać twoją nauczycielkę co? – zaśmiewał się Brazylijczyk i prawdopodobnie reszta drużyny Real Madryt.
- Znajdź sobie własną Marcelo – odpowiedział uśmiechnięty od ucha do ucha cris i się rozłączył. Teraz kiedy zerwał z Iriną, nic i nikt go nie ograniczał. Żałował tylko, że nie spotkał już tej dziewczyny z Walencji, ale teraz to w sumie już nie ważne. Czas spotkać się z Francescą. Przeszedł przez korytarz prowadzący do Sali. Otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć we własne szczęście.
Francessca:
Francessca odwróciła głowę w momencie, gdy nieznajomy mężczyzna zamykał drzwi. Stał do niej tyłem, tak że nie widziała jego twarzy. Jednak gdy tylko odwrócił się przodem do niej…
- Niemożliwe – wyszeptała – a co ty tu robisz?
- Co za brak manier – wyszczerzył żeby cristiano – Widzę, że cały obowiązek rozpoczęcia rozmowy spoczywa na mnie. No więc pomimo tego, że to nie jest nasze pierwsze spotkanie, nie miałem szansy ci się jeszcze przedstawić. Cristiano Ronaldo – powiedział cris i wyciągnął rękę w stronę kobiety.
- Śledzisz mnie? - warknęłam ostro ognorując wyciągnięta w moją stronę dłoń.
- No tak czego innego mogłem się spodziewać od tancerki go go. A myślałem, że jakoś inaczej rozpoczniemy nasza znajomość Francessco.
- Skąd znasz moje imię? Zresztą nie ważne. Proszę stąd natychmiast wyjść. Jestem teraz w pracy i czekam na kogoś.
- Tak czekałaś Francessco -  odpowiedział cristiano – na mnie. To ja będę twoim partnerem w programie.
- Niemożliwe – powiedziała po raz drugi Fran – tylko nie ty. Każdy inny tylko nie ty.
- Tak. Właśnie ja. I radzę ci zmienić minkę, bo za dwie- trzy godziny przyjedzie tu ekipa kręcić nasze pierwsze spotkanie i reklamówkę.  
- Za dwie godziny? Tak szybko?
- Tak.
- Dobrze, ale nie mamy zbyt wiele czasu zatem od razu musimy przystąpić do rzeczy.
- Tak. Też tak myślę. Musi koniecznie przystąpić do rzeczy, zwłaszcza że zamawiałem u ciebie taniec. Na wyłączność – powiedział zmysłowym głosem Cristiano i zaczął się do mnie zbliżać.

czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 7




Cristiano stał w oknie swojego apartamentu w centrum Madrytu na ostatnim piętrze wieżowca i spoglądał na samochody mknące ulicami miasta. Nie mógł uwierzyć w to co przed chwilą usłyszał. Jorge oznajmił mu właśnie, kto będzie jego partnerką w programie. To chyba jakaś kpina, albo kiepski żart. Kiedy spojrzę na niego – pomyślał cris jednocześnie odwracając się w kierunku menadżera – Jorge na pewno będzie zaśmiewał się ze swojego kawału.
Jednak ten nic nie zrobił.
Chcesz mi powiedzieć, że moja partnerką zostanie Francesca jakaś tam. Panna nikt. Nawet nie pochodzi z Hiszpanii. I tylko tyle udało ci się załatwić? – pytał rozdrażniony – jestem najlepszym i najbardziej rozpoznawanym piłkarzem na świecie. Mój udział w tym programie to dla nich sam zysk. A co dostaję w zamian? Kogoś nieznanego i nieliczącego się w świecie sportu, biznesu, rozrywki i celebrytów pewnie też. Chciałem wygrać ten program, a teraz trafia mi się uczennica, początkująca tancerka, która wygrała prowincjonalny konkursik i teraz chce się wybić. Muszę powiedzieć, że jej menedżer jest o wiele sprytniejszy niż mój – stwierdził kwaśno Cristiano – ona wybije się dzięki mnie, a ja? Co ja zyskam? Co uczknąłeś dla mnie? No słucham?
Jorge nie wydawał się ani trochę zaniepokojony, zdenerwowany, czy zmieszany tym nietypowym wybuchem crisa. Zazwyczaj jednak Cristiano bardziej mu ufał. Swoja drogą teraz już wiem jak udał się weekend z Iriną – pomyślał.
- Dla ciebie mój przyjacielu mam sławę, pieniądze i piękna kobietę, z którą spędzisz co najmniej 4 tygodnie i jeszcze ci za to zapłacą. A teraz pozwól, że naświetlę ci sytuację. Tym razem we właściwych kolorach. Ty jesteś sławny, bogaty, utalentowany. Twój udział w tym tanecznym programie jest niewątpliwie najbardziej oczekiwanym wydarzeniem. Tłumy fanek będą chciały zobaczyć cię na żywo, a setki tysięcy będą cię oglądać przed telewizorami i w Internecie. Twój udział jest powszechnie znany. A od kilku tygodni na forach internetowych ludzie zastanawiają się kto będzie z tobą tańczył. Pomyśl Cris. To jest twoja reklama, a show jeszcze się nie zaczęło, a  reklama się kręci. Dodatkowo nikt nie zna tej dziewczyny. Jest nowa. Owiana nutką tajemnicy. Ludzie poznają ją dopiero podczas pierwszego odcinka co dodatkowo przyciągnie widzów. A ty oprócz reklamy, odstajesz ekstra kasę za oglądalność od każdego odcinka w którym weźmiesz udział – powiedział Jorge odchodząc do drzwi.
- Aha i jeszcze jedno. W piątek masz pierwsze „widzenie” z Francescą. Spotkasz się z nią o 8 rano w siłowni Athlete i od razu zaczniecie pierwszy trening.
- Jak to? Już? Przecież program rusza za miesiąc. Ja mam plany na piątek – chciał się wykręcić Cristiano.
- Od piątku twoje prywatne życie przestaje istnieć. Ona dostosowuje się do twoich treningów  piłkarskich i wyjazdów na mecze, a ty po swojej pracy jedziesz na zajęcia – powiedział ostro Jorge – jeśli chcesz wygrać ten program to trzeba się do tego przyłożyć. Poza tym rozmawiałem juz z tą małą i wygląda na to, że jej bardzo zależy żeby wygrać ten program. Jest naprawdę jest tak jak mówisz to zrobisz co będzie trzeba żeby wygrać ten program.
- Małą? – powiedział cristiano jakby tylko to słowo z całej przemowy zrozumiał – To ty ją już widziałeś? Jaka jest? Ładna? Spodoba mi się? Powiedz, że jest ruda, wiesz jak ja lubię rude... – piszczał jak małe dziecko Cristiano.
- Nie dobrze - myślał gorączkowo Jorge, który spotkał tę dziewczynę. Była piękna. Zdecydowanie w typie crisa. I miała te piekielne rude włosy, które do piątku się raczej nie zmienią koloru. Na dodatek jest niedoświadczona i to od razu rzuca się w oczy. Przyjechała tu, bo to była jej szansa, którą otrzymała zupełnie nieoczekiwanie i gotowa była ją wykorzystać. Ale co tu zrobić żeby ostudzić zapał cristiano już teraz, zanim zobaczy tę dziewczynę. Hmm mówiła swojemu menedżerowi coś o dzieciach. No tak! Ma dzieci! Parkę. Co najmniej parkę, czyli jest też jakiś tatuś. Musi być. Tak, tatuś co prawda nie ostudzi zapędów crisa, ale dzieci może tak.
- Tak jest ruda. Ma dość długie kręcone miedziano- kasztanowe włosy. Raczej nie wysoka, ale też nie przesadnie niska. Bardzo drobna. No i oczywiście ma faceta i dzieci. Dwoje co najmniej.
- Dzieci? O rany! Będę tańczył ze staruszką! To ile ona ma lat skoro ma dzieci?
- Tego dokładnie nie wiem, ale z pewnością nie jest staruszką. Widziałem ją i sądzę że może mieć ok tak dwadzieścia lat, a na pewno nie więcej niż dwadzieścia pięć- zakończył Jorge stojąc już przy samych drzwiach, a ponieważ Cristiano więcej się nie odezwał, to odwrócił się i wyszedł.

sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 6

Przepraszam, że takie opóźnienie z kolejnymi rozdziałami, ale mam małe problemy z internetem. Raz jest raz go nie ma.... ehhhh
Postaram się pisac częściej jak będę miała ferie, bo narazie to same egzaminy......




Irina była zła. Bardzo zła. Udało jej się znaleźć wolny weekend, przylatuje do narzeczonego. A on zamiast spełniać jej życzenia i zachcianki. Zamiast zabrać mnie na zakupy w Madrycie zabiera na jakąś marną plażę. Takich, a nawet lepszy na Florydzie jest pełno. Co on sobie myśli? Na dodatek teraz zamiast zajmować się mną, on myśli o niebieskich migdałach. I… o rany przygląda się jakiejś „portowej laluni”. Żeby była chociaż ładna.
- Oh widzę, że też zauważyłeś – powiedziała Irina udawanym szeptem. Trenowała hiszpański, więc wszyscy mogli ją zrozumieć.
- Co takiego? – zdziwił się Cristiano
- No tę rudą dziewczynę przy barze. – prychnęła - Co ona ma na sobie? Gdybym była na jej miejscu nigdy nie ubrałabym czegoś takiego. Ma uda jak kłody i jest niska. Ta chustka jest chyba z poprzedniej epoki, a jej strój kąpielowy nadaje się dla tancerek GoGo. Buty oczywiście kupione na wyprzedaży. Kosztowały nie więcej niż 10 Euro. Nie każdy jednak wie, że w tym sezonie najmodniejsze są delikatne sandałki na wysokim obcasie, a najlepiej szpilce. Nie ma nic gorszego od małej, przysadzistej, pozbawionej gustu dziewczyny. – powiedziała poirytowana, że cris poświęca uwagę byle komu. Dodała więc -  Biedaczka pewnie nie ma nawet chłopaka. Zresztą nic dziwnego, jeśli będzie tak się ubierać to nigdy go nie znajdzie. Kto by ją zechciał – powiedziała z zawiścią – nikt nie zechce grubaski – dodała z satysfakcja widząc, że dziewczyna przy barze poruszyła się niespokojnie i zaczęła zbierać swoje rzeczy. No wreszcie sobie pójdzie. Wtedy nagle cristiano zapytał czy chcę coś do picia i poszedł do baru nie czekając na odpowiedź. Co za gbur.
Przy barze:
- No proszę kogo tu mamy. Widzę, że znalazłaś nową pracę – powiedział  Cristiano i rozejrzał się po lokalu – ale nie ma tu rur, żebyś mogła się powyginać. Pewnie jesteś rozczarowana co?
- Nigdy nie tańczyłam przy rurze – odparłam po angielsku. Starając się udawać, że nie zrozumiałam ani słowa z tego co mówili między sobą on i jego towarzyszka – poza tym nie pracuję tutaj, jestem tylko przejazdem. Przykro mi, że przeze mnie zamoczył pan koszulę. To nie było moim zamiarem.  A teraz żegnam pana – odwróciłam się z zamiarem wyjścia, byłam już niemal przy drzwiach, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że była to wysoka, bardzo piękna brunetka. Znałam jej twarz i doskonałe ciało z gazet, w których reklamowała bieliznę. Słynna modelka wysyczała mi do ucha, tym razem po angielsku, żebym zostawiła jej narzeczonego w spokoju, bo już dawno wyrósł z zadowalania się zwykłymi dziwkami. Wyrwałam ramię jej uścisku i wyszłam przed restaurację. Zamierzałam zamówić taksówkę i wrócić prosto do hotelu, ale byłam tak zdenerwowana i wytrącona z równowagi, że postanowiłam trochę ochłonąć i uspokoić się zanim pokaże się bliźniakom, którzy już pewnie wrócili z parku rozrywki. Przeszłam się po plaży. Rozplątałam chustkę, zdjęłam sandałki i jeszcze raz zanurzyłam się  w ciepłej wodzie.

Irina wyszła do toalety. Cristiano był lekko zdziwiony jej zachowaniem. Ostatnio stała się bardzo zaborcza i zazdrosna. Na dodatek nic jej nie odpowiadało. Przestała pytać o juniora, w ten weekend nawet nie chciała go zobaczyć. Cristiano zaczął się zastanawiać czy warto kontynuować tę znajomość. Jej dzisiejsze uwagi były zdecydowanie w złym guście. Dobrze że ta mała nie znała hiszpańskiego. On sam nie uważał jej za grubaskę, czy tłuściocha. Była ładna, bardzo ładna. Miała pełną figurę, ale nie masywną. Raczej przyjemnie zaokrągloną wszędzie tam gdzie trzeba. Nie potrzebowała sandałów na obcasach, żeby podkreślić smukłe nogi z delikatnym zarysem mięśni – pewnie coś trenował zastanawiał się Cris – i smukłe stopy z cudownymi i bardzo zadbanymi paluszkami, pomalowanymi na seksowny czerwony kolor.  Cristiano spojrzał przez okno i zaczął się  przyglądać dziewczynie z restauracji. Właśnie zamierzała popływać w morzu. Zdjęła chustę, w którą była owinięta. Rozdziawił szczękę i niemal wstał, żeby lepiej widzieć. Ona była naga. Nie, skorygował się. To promienie słońca padające wprost na okna restauracji chwilowo go oślepiły, dlatego nie zauważył, że ma kostium kąpielowy. O ile te skrawki można było nazwać mianem stroju kąpielowego. Tak zdecydowanie trzeba zakończyć znajomość Iriną. No właśnie, gdzie ona jest. Rozejrzał się po restauracji, właśnie wychodziła z toalety, przy okazji spostrzegł że większość mężczyzn nie patrzy na modelkę, ale tak jak on, na pięknego rudzielca na plaży. Kiedy modelka usiadła przy stoliku Cristiano zaczął niełatwą rozmowę. Irina była wściekła. Obrzucała go wyzwiskami. Zarzucała, że nigdy się dla niego nie liczyła, że nie zwracał na nią uwagi, że była dla niego tylko zabawką.
- Wiem o co ci chodzi masz ochotę na tę małą tak? Zresztą rób co chcesz. Na koniec i tak do mnie wrócisz, błagając żebym cię przyjęła z powrotem. Tacy jak ty zawsze wracają! Jeszcze pożałujesz tego jak mnie potraktowałeś. Słyszysz!? Zapłacisz za to! – wykrzyczała i wyszła z restauracji żegnana spojrzeniem nie tylko jego, ale i wszystkich obecnych na sali
Wychodząc z restauracji Cristiano powtórzył słowa wypowiedziane parę miesięcy temu „będziesz moja”. Prędzej czy później będziesz moja.

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 5


Weekend Walencja:
Stałam przed lustrem w swoim hotelowym pokoju sceptycznym spojrzeniem oceniałam swój strój kąpielowy panny cnotki. W takim czymś nigdy nie uda mi się znaleźć chłopaka. Ha ha chłopaka, dobre sobie – zakpiłam. W takim czymś nikt nie spojrzy nawet w moim kierunku, a o pocałunku nie mam co marzyć. W oczach poczułam łzy. O mało się nie rozpłakałam. To żałosne. Nigdy nie byłam całowana przez chłopaka. Wyciągałam torebkę z szafy, miałam tam chusteczki do nosa. I wtedy na głowę spadło mi małe zawiniątko. Wyciągnęłam pakuneczek z siatki. Był to kostium, który kupiłam przed wyjazdem. Przypomniały mi się słowa Kami o stroju. Może nie był taki zły? W końcu zasłaniał wszystko co miał zasłaniać. Szkoda tylko że był taki…. cielisty. Z bliska jest widoczny, ale z daleka wyglądałbym jakbym była naga. Hmm, a może to jest właśnie klucz do sukcesu, albo do chłopaka – pomyślałam i uśmiechnęłam się. Szybko zmieniłam kostium i ponownie przyglądałam się sobie w lustrze. Ze zdziwieniem zauważyłam, że chyba trochę przytyłam. Od jutra zacznę biegać. Wybrałam dużą chustę, którą zawiązałam jak sarong. Założyłam okulary i kapelusz. Do torby wrzuciłam krem z filtrem, książkę, telefon, pieniądze, zeszyt i coś do pisania. Zamknęłam pokój i wyszłam na plażę. Postanowiłam, że zjem coś w restauracji przy plaży.
Kiedy tylko przekroczyłam próg obok mnie pojawiła się młody kelner, uśmiechając się zaczął prowadzić mnie do jedynego wolnego stolika na zewnątrz lokalu, bo niestety wszystkie miejsca wewnątrz były zajęte. Pozostał mi więc bar, albo stolik na słońcu. Chyba powinnam zejść z tak ostrego słońca za nim spiekę się na raka, i to tuż przed pierwszym spotkaniem z moim nowym partnerem – pomyślałam. Ostatecznie lunch też można zjeść przy barze. Zamówiłam tosty z serem i sok ananasowy. Byłam już zmęczona. Wcześniej pływałam, a słońce okropnie przypieka przez co moja skóra była bardzo mocno rozgrzana. Wyciągnęłam zeszyt, otworzyłam go na pustej stronie i pionową kreską podzieliłam kartkę na dwie kolumny. Z jednej strony napisałam: gdzie jestem teraz, a z drugiej co chcę osiągnąć.
- Co to jest? – zapytałam kelnera, gdy postawił przede mną drugą szklankę soku ananasowego.
- Sok ananasowy, ten sam jaki piła pani poprzednio – odpowiedział
- Ale ja nic nie zamawiałam – odparłam.
- Z pozdrowieniami od dżentelmenów, którzy siedzą przy stoliku na zewnętrz restauracji – odpowiedział kelner i oddalił się do nowo przybyłych gości.
Nie możliwe – pomyślałam. Na pewno nie widzieli mojego stroju, więc musieli zwrócić uwagę na mnie samą, a nie na skąpy strój . Rumieniąc się i przygryzając wargę i powoli odwróciłam głowę i…. Musiałam stłumić śmiech. No i ukryć też moją rozczarowaną minę. Sok postawiło mi czterech nastolatków, którzy z wyczekującymi minami czekali na moją reakcję. Uśmiechnęłam się więc i uniosłam lekko szklankę do góry w geście podziękowania. Potem powróciłam do mojej listy i lunchu. Kiedy zjadłam postanowiłam, że chwilę odpocznę na plaży potem popływam i wrócę do hotelu. Do restauracji weszła jakaś para. Usiadła przy stoliku, który akurat się zwolnił. Nagle za plecami usłyszałam bardzo niepochlebne uwagi. Nie chciałam się odwracać, ale byłam pewna, że dotyczą one mnie. Zmarłam słysząc te uwagi. To prawda ostatnio trochę przytyłam, ale znowu nie tak bardzo i dla kogoś obcego nie powinno to być w ogóle widoczne. Znowu poczułam się jakbym była w podstawówce, siedziała sama na przerwie, a dzieciaki wyśmiewają się ze mnie. Reszta uwag była bardziej hmm…. mściwa. Od jutra na pewno zaczynam bieganie upomniałam się po raz ostatni w myślach. Bliska łez i bardzo zdenerwowana poprosiłam kelnera o rachunek. Zeszłam ze stołka barowego i niechcący zrzuciłam moją torebkę. Schyliłam się, aby ją podnieść i w chwili kiedy się prostowałam potrąciłam jakiegoś mężczyznę. Pech chciał, że ten akurat pił sok. Zawartość szklanki znajdowała się teraz na jego koszuli. Ze wstydu spiekłam raka. Zaczęłam szukać w torbie chusteczek i jednocześnie go przepraszać. Automatycznie zaczęłam do zwracać się do niego po angielsku. Zaczęłam go wycierać. Dopiero kiedy jego dłoń uwięziła moją zorientowałam się co robię. Dotykanie go było bardzo przyjemne. Ciało miał smukłe, ale jednocześnie umięśnione. Zaczęłam ogarniać wzrokiem całą jego postać. Od wąskich stóp moje oczy kierowały się wyżej. Uniosłam głowę. Wtedy nasze oczy się spotkały. To był on.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 4


Nie cierpię samolotów. Dziesięć razy zmieniałam zadanie o tym czym mam się dostać do Hiszpanii. Samochodem, pociągami, czy samolotem. W końcu za namową Kami padło na to ostatnie. Powiedziała, że jeśli zabieram ze sobą dzieciaki to samochód i pociąg zdecydowanie odpadają. Podróż byłaby zbyt uciążliwa i męcząca, a poza tym pochłonęłaby za dużo czasu. Dobrze że zdecydowałam się jednak na samolot to potrwa tylko kilka godzin. Potem dolecimy do celu, no i do hotelu oczywiście. A tymczasem jestem zmuszona słuchać mojego kłócącego się rodzeństwa o tym kto zajmie miejsce przy oknie, kto od brzegu, a kto w środku. Jak wiadomo każdy chciał miejsce przy oknie, więc ciągnęliśmy losy. Szczęśliwy los wyciągnął Roberto, miejsce pośrodku urwisów ja, a od brzegu miała usiąść Maria. Wtedy rozpętało się piekło i znowu musiałam interweniować. Uzgodniliśmy, że pierwszą połowę podróży przy oknie będzie siedział Roberto, a drugą Maria.
 - Maria! Roberto! Uspokójcie się– krzyknęłam nie wiem już po raz który - Roberto przestań kopać ten fotel. Panu przed tobą na pewno to przeszkadza, a ty Maria przestań płakać.
- Ale ja chce przy oknie – chlipała mała.
- Przecież wyjaśniałam wam to już w domu. Miejsce przy oknie jest tylko jedno. Możecie się zamienić miejscami w połowie lotu – powiedziałam, ale nie poskutkowało.
- Ja chce teraz – dalej upierała się dziewczynka.
- Możesz zamienić sie miejscem ze mną – powiedziałam dla świętego spokoju, bo ludzie zaczęli się na nas gapić i mówić żebym uspokoiła dzieciaki.

W tym samym czasie:
- Jestem w trakcie negocjacji stawki za każdy wygrany tydzień – usłyszał w słuchawce głos Jorge Mendesa swojego menedżera.
- Tylko nie zgadzaj się na byle co – odpowiedział Cris.
- Za kogo ty mnie masz. Zawsze dbam o twoje interesy i dobrą reklamę.
- Jasne, tylko żartowałem…. Aaa i jeszcze jedno. Będzie jakaś nagroda ekstra za wygranie edycji? – zapytał Cris.
- Jasne. Dla pary, która zwycięży przeznaczona jest ekstra kasa. Potem sesja zdjęciowa, a co za tym idzie wywiady, udziały w show, cała promocja, pokazy. Aha no i samochody, ale szukają jeszcze sponsora, więc nie znam marki.
- Całkiem nieźle – oznajmił Cristiano – a kto będzie moją partnerką?
- Z tancerzami też trwają rozmowy i negocjacje. Kilkoro tancerzy zostanie z poprzedniej edycji, będzie tez paru nowych – odpowiadał cierpliwie Jorge – Przepraszam cie Cris, ale muszę kończyć i zadbać o twoje interesy, i o moją wypłatę. Jak dowiem się czegoś więcej to wpadnę do ciebie.
- Ok, ale nie w ten weekend bo przylatuje Irina.
- No tak – mruknął Jorge - to widzimy się w poniedziałek po treningu – odpowiedział i rozłączy się.


Francessca:
Dobrze – pomyślała Fran szukając opiekunki dla dzieciaków, która byłaby skłonna do częstych wyjazdów – przez najbliższe 4 tygodnie mam treningi szkoleniowe dla choreografów, a za tydzień rozpoczynam naukę tańca z „moją gwiazdą”. Pierwszy trening szkoleniowy odbywa się już w najbliższy weekend, w Walencji. Zadzwonił telefon. To był Kamila. Rozmawiałam z nią chwilę:
- Nie wiele udało mi się zobaczyć, ale Madryt to piękne miasto i niedługo zamierzam, zabrać Marię i Roberto, żeby pozwiedzać je trochę – powiedziałam- potem jedziemy do Walencji na weekend. Wyjeżdżamy w piątek w południe, a wracamy w niedziele w nocy. Może zdążę się trochę poopalać.
- Tak. Już to widzę. Weźmiesz dzieci za rękę i na spacer do parku i muzeum, potem obiadek. Oczywiście lody na deser. Fran nie bądź nudziarą! Mam nadzieję, że zabrałaś ten kostium, który doradziłam ci kupić przed wyjazdem co?
- Noo….. wzięłam go, ale mowy nie ma, żebym go kiedykolwiek ubrała. Zmarnowane pieniądze.
- Zmarnowane będą kiedy go nie założysz. A teraz słuchaj mnie uważnie, bo zrobisz dokładnie tak jak ci powiem. I nie uda ci się mnie oszukać bo i tak wcześniej czy później się dowiem. Jasne?
Chyba raczej wcześniej niż później pomyślałam z przekąsem, ale odpowiedziałam – Tak.
- No więc, kiedy już będziesz na miejscu i po treningu nie będziesz wiedziała co ze sobą zrobić, to pomyślisz o swojej najlepszej przyjaciółce, która ma okropne wyrzuty sumienia, że to właśnie przez nią, i przez jej głupie pomysły zostałaś zwolniona z pracy. Wtedy, żeby poprawić jej nastrój ubierzesz się w ten kostium o którym myślisz, żeby go komuś oddać, albo wyrzucić do śmieci i pójdziesz na plażę. Będziesz się opalać i pluskać w ciepłej wodzie. A wieczorem ubierzesz jakąś wystrzałową kieckę i pójdziesz do baru, knajpy, na tańce, czy gdziekolwiek tam, gdzie są jacyś faceci. Będziesz się bawić do nocy, a może nawet któryś z przystojniaków zaprosi cię do siebie na drinka oczywiście ze śniadaniem następnego dnia rano. Potem wrócisz do hotelu wybierzesz mój numer i opowiesz mi dokładnie co to za jeden, który tak cię oczarował, że postanowiłaś wreszcie mu ulec i poddać się miłości. A wtedy ja otrę ostatnią łzę z policzka i przestanę się obwiniać, a zacznę cieszyć twoim szczęściem i wiwatować, że to dzięki mnie poznałaś swojego księcia, o którym marzyłaś od podstawówki i spędzisz z nim resztę życia – zakończyła Kam.
- Jesteś szalona! - powiedziałam śmiejąc się i jednocześnie dziękując w myślach za taką przyjaciółkę – Ale Kami, nie obwiniaj się. To nie przez ciebie zostałam zwolniona. To przez moją własną głupotę. Przecież tyle razy byłam zaczepiana przez facetów w barze i zawsze to ignorowałam. Nie wiem co się ze mną stało tamtym razem. Chyba po prostu nie byłam sobą. A dzięki tobie i twoim naleganiom wzięłam udział w konkursie. Wygrałam, a teraz jestem tutaj. To nie wiarygodne. I wiesz co? Teraz mam zamiar dać z siebie wszystko. Jestem tutaj. To ja jedyna zwyciężyłam. Będę uczyła tańczyć, a to zawsze chciałam robić. Do tego pieniądze w tym programie za jeden odcinek są kosmiczne, a oprócz tego przed pierwszym występem mam miesiąc zajęć indywidualnych z moim partnerem, aby go trochę przygotować przez pierwszym tańcem. Na tym oczywiście też się zarabia. Kami?
- Tak?
- Chciałabym wygrać ten program – powiedziałam rumieniąc się ze wstydu. O czym ja myślę skarciłam się w duchu, przecież oprócz mnie biorą w tym udział inni tancerze. Na pewno dużo lepsi, zdolniejsi, obeznani i doświadczeni. Poza tym przecież na nas – tancerzy, nikt nie zwraca uwagi, tam będą gwiazdy: piosenkarze, aktorzy, sportowcy, dziennikarze, celebryci. Sławne modelki, kto by zwracał uwagę na jakaś tancereczkę z Polski.
- Aha. Tylko tyle. Przy twoim talencie, wspaniałej figurze i olśniewającej dziewczęcej urodzie to nic trudnego. Tylko jak już będziesz sławna i bogata, to nie zapomnij zaprosić mnie na wakacje życia, na których znajdę co najmniej tak dobra pracę jak ty teraz, przygodę życia i troskliwego faceta. Bo w naszym klubie, w którym spędzam większość doby najpierw sprzątając, a później tańcząc nie mam szans na nic poza klapsem w tyłek, czego szczerze nie znoszę – zakończyła Kam. Pogadałyśmy jeszcze trochę i się rozłączyła.