Przebrałam
się po występie w mundurek kelnerki, który też mocno wycięty i skąpy, był
jednak zdecydowanie bardziej skromny niż kostium tancerki. Siedziałam waśnie przy
barze. Czekałam aż Marek przygotuje mi drinki dla klientów.
-
Mogę postawić ci coś do picia? - usłyszałam za plecami nieznany głos, lecz mimo
to wiedziałam do kogo należy.
-
Nie sądzę. Jestem pracy – odpowiedziałam.
-
Widziałem – odpowiedział nieznajomy.
-
Jestem tylko kelnerką – odpowiedziałam nieco zdenerwowana i trochę zakłopotana
- Więc jeśli chce pan złożyć zamówienie to słucham…
- Chce obejrzeć taniec. Twój taniec. Chcę, żebyś zatańczyła dla mnie. Tylko dla mnie.
- Chce obejrzeć taniec. Twój taniec. Chcę, żebyś zatańczyła dla mnie. Tylko dla mnie.
-
Tańce na zamówienie odbywają się w pokoju numer 5. Ja podaję gościom napoje – odparłam i odwróciłam się żeby zanieść soki
do stolika klientów. Czułam na sobie jego wzrok, ale się nie odwróciłam.
Wróciłam z tacą do baru i Marek postawił mi kolejne drinki, soki, koktajle.
Powiedział, że to zamówienie do 7, czyli stolika z „mojego rewiru” na sali.
Spojrzałam w tamtym kierunku i o mało nie upuściłam zamówienia na podłogę. Ten
burak kiwał na mnie. Kiwał. Pokazywał na mnie palcem, że mam się pospieszyć! I
no nie, nie wierzę on ostentacyjnie spojrzał na zegarek. Ha – parsknęłam,
zachowuje się jakby czekał od godziny, a przecież przed chwilą odszedł od baru.
-
Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz? – zapytał Marek
-
Tak wszystko w porządku – automatycznie powtórzyłam słowa kumpla, ale wiedziałam,
że to nie prawda. Wzięłam głęboki oddech i starałam się uspokoić jednocześnie
zbliżałam się do stolika. Postawiłam szklanki na stole i chciałam odejść. Nagle
poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i sadza sobie na kolanach. No tak to był
znowu on przystojny, pewny siebie i zadufany w sobie bubek. Zerwałam się gotowa
do awantury, kiedy poczułam jak jego ręka wędruje do mojego dekoltu. Poruszyłam
się niespokojnie. Poczułam ciepło na całym ciele i rumieńce na policzkach.
Wtedy usłyszałam jego głos.
-
To za taniec kotku. Przelicz. Może to cie przekona. Dostaniesz drugie tyle,
jeśli zatańczysz, ale tym razem za kurtyną – powiedział Cristiano – dla mnie.
Tego
już nie wytrzymałam. Uśmiechnęłam się wyniośle, podniosłam ze stolika jego
szklankę i całość wylałam mu na głowę. Jego kumple rechotali. Zerwał się z
krzesła jak oparzony i podniósł na mnie wzrok. Widziałam jak pulsuje mu żyłka
na szyi. Postanowiłam wyjąć pieniądze spod bluzki i mu oddać. Odwróciłam się,
żeby to zrobić i znieruchomiałam. Mój szef, który miał być w Grecji nagle
zmaterializował się w klubie. Stał za barem obok Marka i obserwował mnie. Jego
oczy ciskały błyskawice. O nie. Widział całe zajście, a jeśli nie, to z
pewnością widział jak wylałam zawartość szklanki na tego faceta. Ruszył w naszym
kierunku. Wiedziałam co się stanie. Zwolni mnie, na pewno mnie zwolni.
Zastanowiłam się czy warto zwrócić hojny „napiwek” właścicielowi, ale po chwili
doszłam do wniosku, że nie warto unosić się dumą jeśli zaraz zostanę zwolniona.
-
Dobry wieczór – zaczął mój szef jako pierwszy, nie dając dojść do słowa innym
uczestnikom awantury - Jestem właścicielem klubu. Bardzo pana przepraszam za to
całe zajście. Pan i pana towarzysze przy stoliku przez resztę wieczoru
będziecie obsługiwani na mój koszt. Jeśli oczywiście pomimo tego incydentu
zdecydują się panowie zostać tutaj dłużej.
-
No nie wiem… - zaczął Cristiano uśmiechając się złośliwie – przy takiej
obsłudze. Powinien się pan zastanowić czy wszyscy pracują na odpowiednich dla
nich stanowiskach. Niektórzy powinni być kelnerami, inni tancerzami…
-
Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy, dzisiejszej nocy będzie panów
obsługiwała Karina, a ja wyciągnę wnioski z tej sytuacji. Oczywiście winni
zostaną ukarani.
Przełknęłam
ślinę. No to wszystko jasne. Klamka zapadła. Zostanę zwolniona. Szef jeszcze
raz przeprosił gości za zamieszanie i odszedł razem ze mną na zaplecze.
-
Jak już słyszałaś stolikiem siódmym zajmie się Karina, a ty nie zbliżysz się do
tego stolika nawet na 5 m. Czy to jest jasne?
-
Tak jest szefie – odpowiedziałam. Przez sekundę myślałam, że może tylko na tym
pouczeniu się skończy. Szef już otwierał drzwi żeby wyjść, ale nagle się
odwrócił.
-
Aha jeszcze jedno chyba rozumiesz, że to jest twój ostatni wieczór pracy w tym
lokalu. Kiedy jutro o piątej skończycie sprzątać przyjdziesz do mojego gabinetu
po pieniądze za ten miesiąc – sapnął – a potem nie chcę cię tu więcej widzieć.
A teraz wynocha i wracaj do pracy.
15 min później przy barze:
-
Wiesz kim oni są? – zapytałam wskazując na hałaśliwy stolik przy którym
siedział przystojniak.
-
No co ty? Ty naprawdę nie wiesz na kogo wylałaś drinka? – zapytał z
niedowierzaniem Marek
-
Wydaje mi się znajomy. To ktoś sławny prawda? Może kojarzę go z gazet? -
myślałam.
-
To jedni z najsławniejszych piłkarzy
świata, którzy grają w jednym z
najsławniejszych klubów i jest to Real Madryt – ekscytował się Marek –
siedzi tam Pepe, Coentrao, Kaka, Marcelo, Ozil i Portugalczyk Ronaldo, na
którego wylałaś napoje.
-
Tak, tak wymieniaj mi te nazwiska dalej, na pewno wiem kto jest kim – zakpiłam
– W całym swoim życiu widziałam jeden mecz piłki nożnej. I to dziewcząt na
dodatek. Sama miałam brać w nim udział, ale że w podstawówce nie byłam
najlepsza z gier zespołowych to siedziałam na ławce rezerwowych...
Sobota 6 rano:
Wracałam
pieszo do domu cała zapłakana. Łzy spływały mi po policzkach, nawet nie
próbowałam ich powstrzymać, ale teraz mogłam sobie na nie pozwolić. Dzieciaki
mnie nie widza, a w pracy też już nie jestem więc nie muszę się ciągle
uśmiechać i zgadzać ze wszystkimi. Piątkowa noc była okropna. Wymiana zdań z
tym facetem kompletnie wytrąciła mnie równowagi. Ale ze mnie idiotka. Tam na
scenie powinnam była bardziej uważać. Zastanowić się co robię i kogo prowokuję.
Chociaż z drugiej strony co to za dupek. Co on sobie myśli. To był tylko
taniec, a nie zaproszenie do łóżka. Reguły w klubie są jasne. Dziewczyny tylko tańczą. Nic więcej. No chyba, że wyrażą
zgodę, ale to już po pracy. Weszłam do domu. Zapaliłam światło. Właśnie zdejmowałam
kurtkę, gdy korytarzu pojawiła się Pani Zosia – opiekunka, a zarazem sąsiadka.
Starsza pani zajmuje się dziećmi pod moją nieobecność, tak jak kiedyś zajmowała
się mną. Podziękowałam jej za tą noc i poszłam spać.
Obudziłam
się z potwornym bólem głowy. Może to dlatego że zamiast spać zastanawiałam się
na jak długo jeszcze skończą mi się oszczędności rodziców. Nie było tego mało,
ale po regularnym korzystaniu z nich przez dwa lata znacznie się uszczupliły.
Teraz na koncie pozostała naprawdę nie duża kwota. Rodzice odłożyli nie małą
sumkę, ale też nie było tego wiele, a ja tylko po szkole ogólnokształcącej,
zostałam bez zawodu i widoków na pracę. Dobrze że dostałam pensję za ten
miesiąc no i oczywiście sowity napiwek od Portugalczyka. Facet ma gest, to mu
trzeba przyznać. Prawie trzy tysiące euro napiwku to naprawdę dużo i byłabym mu
za ten napiwek wdzięczna, gdyby nie to że przez niego straciłam pracę.
Po
południu znalazłam ogłoszenie w gazecie. Było to właściwie informacja o
castingu do programu tanecznego. Casting miał odbywać się w Gdańsku więc
stwierdziłam: Czemu nie? Spróbować zawsze można. Główną nagrodą był wyjazd do
akademii tańca w Hiszpanii i udział jako tancerz w show tanecznym, hiszpańskiej
wersji Tańca z gwiazdami. Tak to jest
coś dla mnie pomyślałam. Jeśli się nie uda to trudno.