sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 6

Przepraszam, że takie opóźnienie z kolejnymi rozdziałami, ale mam małe problemy z internetem. Raz jest raz go nie ma.... ehhhh
Postaram się pisac częściej jak będę miała ferie, bo narazie to same egzaminy......




Irina była zła. Bardzo zła. Udało jej się znaleźć wolny weekend, przylatuje do narzeczonego. A on zamiast spełniać jej życzenia i zachcianki. Zamiast zabrać mnie na zakupy w Madrycie zabiera na jakąś marną plażę. Takich, a nawet lepszy na Florydzie jest pełno. Co on sobie myśli? Na dodatek teraz zamiast zajmować się mną, on myśli o niebieskich migdałach. I… o rany przygląda się jakiejś „portowej laluni”. Żeby była chociaż ładna.
- Oh widzę, że też zauważyłeś – powiedziała Irina udawanym szeptem. Trenowała hiszpański, więc wszyscy mogli ją zrozumieć.
- Co takiego? – zdziwił się Cristiano
- No tę rudą dziewczynę przy barze. – prychnęła - Co ona ma na sobie? Gdybym była na jej miejscu nigdy nie ubrałabym czegoś takiego. Ma uda jak kłody i jest niska. Ta chustka jest chyba z poprzedniej epoki, a jej strój kąpielowy nadaje się dla tancerek GoGo. Buty oczywiście kupione na wyprzedaży. Kosztowały nie więcej niż 10 Euro. Nie każdy jednak wie, że w tym sezonie najmodniejsze są delikatne sandałki na wysokim obcasie, a najlepiej szpilce. Nie ma nic gorszego od małej, przysadzistej, pozbawionej gustu dziewczyny. – powiedziała poirytowana, że cris poświęca uwagę byle komu. Dodała więc -  Biedaczka pewnie nie ma nawet chłopaka. Zresztą nic dziwnego, jeśli będzie tak się ubierać to nigdy go nie znajdzie. Kto by ją zechciał – powiedziała z zawiścią – nikt nie zechce grubaski – dodała z satysfakcja widząc, że dziewczyna przy barze poruszyła się niespokojnie i zaczęła zbierać swoje rzeczy. No wreszcie sobie pójdzie. Wtedy nagle cristiano zapytał czy chcę coś do picia i poszedł do baru nie czekając na odpowiedź. Co za gbur.
Przy barze:
- No proszę kogo tu mamy. Widzę, że znalazłaś nową pracę – powiedział  Cristiano i rozejrzał się po lokalu – ale nie ma tu rur, żebyś mogła się powyginać. Pewnie jesteś rozczarowana co?
- Nigdy nie tańczyłam przy rurze – odparłam po angielsku. Starając się udawać, że nie zrozumiałam ani słowa z tego co mówili między sobą on i jego towarzyszka – poza tym nie pracuję tutaj, jestem tylko przejazdem. Przykro mi, że przeze mnie zamoczył pan koszulę. To nie było moim zamiarem.  A teraz żegnam pana – odwróciłam się z zamiarem wyjścia, byłam już niemal przy drzwiach, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że była to wysoka, bardzo piękna brunetka. Znałam jej twarz i doskonałe ciało z gazet, w których reklamowała bieliznę. Słynna modelka wysyczała mi do ucha, tym razem po angielsku, żebym zostawiła jej narzeczonego w spokoju, bo już dawno wyrósł z zadowalania się zwykłymi dziwkami. Wyrwałam ramię jej uścisku i wyszłam przed restaurację. Zamierzałam zamówić taksówkę i wrócić prosto do hotelu, ale byłam tak zdenerwowana i wytrącona z równowagi, że postanowiłam trochę ochłonąć i uspokoić się zanim pokaże się bliźniakom, którzy już pewnie wrócili z parku rozrywki. Przeszłam się po plaży. Rozplątałam chustkę, zdjęłam sandałki i jeszcze raz zanurzyłam się  w ciepłej wodzie.

Irina wyszła do toalety. Cristiano był lekko zdziwiony jej zachowaniem. Ostatnio stała się bardzo zaborcza i zazdrosna. Na dodatek nic jej nie odpowiadało. Przestała pytać o juniora, w ten weekend nawet nie chciała go zobaczyć. Cristiano zaczął się zastanawiać czy warto kontynuować tę znajomość. Jej dzisiejsze uwagi były zdecydowanie w złym guście. Dobrze że ta mała nie znała hiszpańskiego. On sam nie uważał jej za grubaskę, czy tłuściocha. Była ładna, bardzo ładna. Miała pełną figurę, ale nie masywną. Raczej przyjemnie zaokrągloną wszędzie tam gdzie trzeba. Nie potrzebowała sandałów na obcasach, żeby podkreślić smukłe nogi z delikatnym zarysem mięśni – pewnie coś trenował zastanawiał się Cris – i smukłe stopy z cudownymi i bardzo zadbanymi paluszkami, pomalowanymi na seksowny czerwony kolor.  Cristiano spojrzał przez okno i zaczął się  przyglądać dziewczynie z restauracji. Właśnie zamierzała popływać w morzu. Zdjęła chustę, w którą była owinięta. Rozdziawił szczękę i niemal wstał, żeby lepiej widzieć. Ona była naga. Nie, skorygował się. To promienie słońca padające wprost na okna restauracji chwilowo go oślepiły, dlatego nie zauważył, że ma kostium kąpielowy. O ile te skrawki można było nazwać mianem stroju kąpielowego. Tak zdecydowanie trzeba zakończyć znajomość Iriną. No właśnie, gdzie ona jest. Rozejrzał się po restauracji, właśnie wychodziła z toalety, przy okazji spostrzegł że większość mężczyzn nie patrzy na modelkę, ale tak jak on, na pięknego rudzielca na plaży. Kiedy modelka usiadła przy stoliku Cristiano zaczął niełatwą rozmowę. Irina była wściekła. Obrzucała go wyzwiskami. Zarzucała, że nigdy się dla niego nie liczyła, że nie zwracał na nią uwagi, że była dla niego tylko zabawką.
- Wiem o co ci chodzi masz ochotę na tę małą tak? Zresztą rób co chcesz. Na koniec i tak do mnie wrócisz, błagając żebym cię przyjęła z powrotem. Tacy jak ty zawsze wracają! Jeszcze pożałujesz tego jak mnie potraktowałeś. Słyszysz!? Zapłacisz za to! – wykrzyczała i wyszła z restauracji żegnana spojrzeniem nie tylko jego, ale i wszystkich obecnych na sali
Wychodząc z restauracji Cristiano powtórzył słowa wypowiedziane parę miesięcy temu „będziesz moja”. Prędzej czy później będziesz moja.

niedziela, 13 stycznia 2013

Rozdział 5


Weekend Walencja:
Stałam przed lustrem w swoim hotelowym pokoju sceptycznym spojrzeniem oceniałam swój strój kąpielowy panny cnotki. W takim czymś nigdy nie uda mi się znaleźć chłopaka. Ha ha chłopaka, dobre sobie – zakpiłam. W takim czymś nikt nie spojrzy nawet w moim kierunku, a o pocałunku nie mam co marzyć. W oczach poczułam łzy. O mało się nie rozpłakałam. To żałosne. Nigdy nie byłam całowana przez chłopaka. Wyciągałam torebkę z szafy, miałam tam chusteczki do nosa. I wtedy na głowę spadło mi małe zawiniątko. Wyciągnęłam pakuneczek z siatki. Był to kostium, który kupiłam przed wyjazdem. Przypomniały mi się słowa Kami o stroju. Może nie był taki zły? W końcu zasłaniał wszystko co miał zasłaniać. Szkoda tylko że był taki…. cielisty. Z bliska jest widoczny, ale z daleka wyglądałbym jakbym była naga. Hmm, a może to jest właśnie klucz do sukcesu, albo do chłopaka – pomyślałam i uśmiechnęłam się. Szybko zmieniłam kostium i ponownie przyglądałam się sobie w lustrze. Ze zdziwieniem zauważyłam, że chyba trochę przytyłam. Od jutra zacznę biegać. Wybrałam dużą chustę, którą zawiązałam jak sarong. Założyłam okulary i kapelusz. Do torby wrzuciłam krem z filtrem, książkę, telefon, pieniądze, zeszyt i coś do pisania. Zamknęłam pokój i wyszłam na plażę. Postanowiłam, że zjem coś w restauracji przy plaży.
Kiedy tylko przekroczyłam próg obok mnie pojawiła się młody kelner, uśmiechając się zaczął prowadzić mnie do jedynego wolnego stolika na zewnątrz lokalu, bo niestety wszystkie miejsca wewnątrz były zajęte. Pozostał mi więc bar, albo stolik na słońcu. Chyba powinnam zejść z tak ostrego słońca za nim spiekę się na raka, i to tuż przed pierwszym spotkaniem z moim nowym partnerem – pomyślałam. Ostatecznie lunch też można zjeść przy barze. Zamówiłam tosty z serem i sok ananasowy. Byłam już zmęczona. Wcześniej pływałam, a słońce okropnie przypieka przez co moja skóra była bardzo mocno rozgrzana. Wyciągnęłam zeszyt, otworzyłam go na pustej stronie i pionową kreską podzieliłam kartkę na dwie kolumny. Z jednej strony napisałam: gdzie jestem teraz, a z drugiej co chcę osiągnąć.
- Co to jest? – zapytałam kelnera, gdy postawił przede mną drugą szklankę soku ananasowego.
- Sok ananasowy, ten sam jaki piła pani poprzednio – odpowiedział
- Ale ja nic nie zamawiałam – odparłam.
- Z pozdrowieniami od dżentelmenów, którzy siedzą przy stoliku na zewnętrz restauracji – odpowiedział kelner i oddalił się do nowo przybyłych gości.
Nie możliwe – pomyślałam. Na pewno nie widzieli mojego stroju, więc musieli zwrócić uwagę na mnie samą, a nie na skąpy strój . Rumieniąc się i przygryzając wargę i powoli odwróciłam głowę i…. Musiałam stłumić śmiech. No i ukryć też moją rozczarowaną minę. Sok postawiło mi czterech nastolatków, którzy z wyczekującymi minami czekali na moją reakcję. Uśmiechnęłam się więc i uniosłam lekko szklankę do góry w geście podziękowania. Potem powróciłam do mojej listy i lunchu. Kiedy zjadłam postanowiłam, że chwilę odpocznę na plaży potem popływam i wrócę do hotelu. Do restauracji weszła jakaś para. Usiadła przy stoliku, który akurat się zwolnił. Nagle za plecami usłyszałam bardzo niepochlebne uwagi. Nie chciałam się odwracać, ale byłam pewna, że dotyczą one mnie. Zmarłam słysząc te uwagi. To prawda ostatnio trochę przytyłam, ale znowu nie tak bardzo i dla kogoś obcego nie powinno to być w ogóle widoczne. Znowu poczułam się jakbym była w podstawówce, siedziała sama na przerwie, a dzieciaki wyśmiewają się ze mnie. Reszta uwag była bardziej hmm…. mściwa. Od jutra na pewno zaczynam bieganie upomniałam się po raz ostatni w myślach. Bliska łez i bardzo zdenerwowana poprosiłam kelnera o rachunek. Zeszłam ze stołka barowego i niechcący zrzuciłam moją torebkę. Schyliłam się, aby ją podnieść i w chwili kiedy się prostowałam potrąciłam jakiegoś mężczyznę. Pech chciał, że ten akurat pił sok. Zawartość szklanki znajdowała się teraz na jego koszuli. Ze wstydu spiekłam raka. Zaczęłam szukać w torbie chusteczek i jednocześnie go przepraszać. Automatycznie zaczęłam do zwracać się do niego po angielsku. Zaczęłam go wycierać. Dopiero kiedy jego dłoń uwięziła moją zorientowałam się co robię. Dotykanie go było bardzo przyjemne. Ciało miał smukłe, ale jednocześnie umięśnione. Zaczęłam ogarniać wzrokiem całą jego postać. Od wąskich stóp moje oczy kierowały się wyżej. Uniosłam głowę. Wtedy nasze oczy się spotkały. To był on.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 4


Nie cierpię samolotów. Dziesięć razy zmieniałam zadanie o tym czym mam się dostać do Hiszpanii. Samochodem, pociągami, czy samolotem. W końcu za namową Kami padło na to ostatnie. Powiedziała, że jeśli zabieram ze sobą dzieciaki to samochód i pociąg zdecydowanie odpadają. Podróż byłaby zbyt uciążliwa i męcząca, a poza tym pochłonęłaby za dużo czasu. Dobrze że zdecydowałam się jednak na samolot to potrwa tylko kilka godzin. Potem dolecimy do celu, no i do hotelu oczywiście. A tymczasem jestem zmuszona słuchać mojego kłócącego się rodzeństwa o tym kto zajmie miejsce przy oknie, kto od brzegu, a kto w środku. Jak wiadomo każdy chciał miejsce przy oknie, więc ciągnęliśmy losy. Szczęśliwy los wyciągnął Roberto, miejsce pośrodku urwisów ja, a od brzegu miała usiąść Maria. Wtedy rozpętało się piekło i znowu musiałam interweniować. Uzgodniliśmy, że pierwszą połowę podróży przy oknie będzie siedział Roberto, a drugą Maria.
 - Maria! Roberto! Uspokójcie się– krzyknęłam nie wiem już po raz który - Roberto przestań kopać ten fotel. Panu przed tobą na pewno to przeszkadza, a ty Maria przestań płakać.
- Ale ja chce przy oknie – chlipała mała.
- Przecież wyjaśniałam wam to już w domu. Miejsce przy oknie jest tylko jedno. Możecie się zamienić miejscami w połowie lotu – powiedziałam, ale nie poskutkowało.
- Ja chce teraz – dalej upierała się dziewczynka.
- Możesz zamienić sie miejscem ze mną – powiedziałam dla świętego spokoju, bo ludzie zaczęli się na nas gapić i mówić żebym uspokoiła dzieciaki.

W tym samym czasie:
- Jestem w trakcie negocjacji stawki za każdy wygrany tydzień – usłyszał w słuchawce głos Jorge Mendesa swojego menedżera.
- Tylko nie zgadzaj się na byle co – odpowiedział Cris.
- Za kogo ty mnie masz. Zawsze dbam o twoje interesy i dobrą reklamę.
- Jasne, tylko żartowałem…. Aaa i jeszcze jedno. Będzie jakaś nagroda ekstra za wygranie edycji? – zapytał Cris.
- Jasne. Dla pary, która zwycięży przeznaczona jest ekstra kasa. Potem sesja zdjęciowa, a co za tym idzie wywiady, udziały w show, cała promocja, pokazy. Aha no i samochody, ale szukają jeszcze sponsora, więc nie znam marki.
- Całkiem nieźle – oznajmił Cristiano – a kto będzie moją partnerką?
- Z tancerzami też trwają rozmowy i negocjacje. Kilkoro tancerzy zostanie z poprzedniej edycji, będzie tez paru nowych – odpowiadał cierpliwie Jorge – Przepraszam cie Cris, ale muszę kończyć i zadbać o twoje interesy, i o moją wypłatę. Jak dowiem się czegoś więcej to wpadnę do ciebie.
- Ok, ale nie w ten weekend bo przylatuje Irina.
- No tak – mruknął Jorge - to widzimy się w poniedziałek po treningu – odpowiedział i rozłączy się.


Francessca:
Dobrze – pomyślała Fran szukając opiekunki dla dzieciaków, która byłaby skłonna do częstych wyjazdów – przez najbliższe 4 tygodnie mam treningi szkoleniowe dla choreografów, a za tydzień rozpoczynam naukę tańca z „moją gwiazdą”. Pierwszy trening szkoleniowy odbywa się już w najbliższy weekend, w Walencji. Zadzwonił telefon. To był Kamila. Rozmawiałam z nią chwilę:
- Nie wiele udało mi się zobaczyć, ale Madryt to piękne miasto i niedługo zamierzam, zabrać Marię i Roberto, żeby pozwiedzać je trochę – powiedziałam- potem jedziemy do Walencji na weekend. Wyjeżdżamy w piątek w południe, a wracamy w niedziele w nocy. Może zdążę się trochę poopalać.
- Tak. Już to widzę. Weźmiesz dzieci za rękę i na spacer do parku i muzeum, potem obiadek. Oczywiście lody na deser. Fran nie bądź nudziarą! Mam nadzieję, że zabrałaś ten kostium, który doradziłam ci kupić przed wyjazdem co?
- Noo….. wzięłam go, ale mowy nie ma, żebym go kiedykolwiek ubrała. Zmarnowane pieniądze.
- Zmarnowane będą kiedy go nie założysz. A teraz słuchaj mnie uważnie, bo zrobisz dokładnie tak jak ci powiem. I nie uda ci się mnie oszukać bo i tak wcześniej czy później się dowiem. Jasne?
Chyba raczej wcześniej niż później pomyślałam z przekąsem, ale odpowiedziałam – Tak.
- No więc, kiedy już będziesz na miejscu i po treningu nie będziesz wiedziała co ze sobą zrobić, to pomyślisz o swojej najlepszej przyjaciółce, która ma okropne wyrzuty sumienia, że to właśnie przez nią, i przez jej głupie pomysły zostałaś zwolniona z pracy. Wtedy, żeby poprawić jej nastrój ubierzesz się w ten kostium o którym myślisz, żeby go komuś oddać, albo wyrzucić do śmieci i pójdziesz na plażę. Będziesz się opalać i pluskać w ciepłej wodzie. A wieczorem ubierzesz jakąś wystrzałową kieckę i pójdziesz do baru, knajpy, na tańce, czy gdziekolwiek tam, gdzie są jacyś faceci. Będziesz się bawić do nocy, a może nawet któryś z przystojniaków zaprosi cię do siebie na drinka oczywiście ze śniadaniem następnego dnia rano. Potem wrócisz do hotelu wybierzesz mój numer i opowiesz mi dokładnie co to za jeden, który tak cię oczarował, że postanowiłaś wreszcie mu ulec i poddać się miłości. A wtedy ja otrę ostatnią łzę z policzka i przestanę się obwiniać, a zacznę cieszyć twoim szczęściem i wiwatować, że to dzięki mnie poznałaś swojego księcia, o którym marzyłaś od podstawówki i spędzisz z nim resztę życia – zakończyła Kam.
- Jesteś szalona! - powiedziałam śmiejąc się i jednocześnie dziękując w myślach za taką przyjaciółkę – Ale Kami, nie obwiniaj się. To nie przez ciebie zostałam zwolniona. To przez moją własną głupotę. Przecież tyle razy byłam zaczepiana przez facetów w barze i zawsze to ignorowałam. Nie wiem co się ze mną stało tamtym razem. Chyba po prostu nie byłam sobą. A dzięki tobie i twoim naleganiom wzięłam udział w konkursie. Wygrałam, a teraz jestem tutaj. To nie wiarygodne. I wiesz co? Teraz mam zamiar dać z siebie wszystko. Jestem tutaj. To ja jedyna zwyciężyłam. Będę uczyła tańczyć, a to zawsze chciałam robić. Do tego pieniądze w tym programie za jeden odcinek są kosmiczne, a oprócz tego przed pierwszym występem mam miesiąc zajęć indywidualnych z moim partnerem, aby go trochę przygotować przez pierwszym tańcem. Na tym oczywiście też się zarabia. Kami?
- Tak?
- Chciałabym wygrać ten program – powiedziałam rumieniąc się ze wstydu. O czym ja myślę skarciłam się w duchu, przecież oprócz mnie biorą w tym udział inni tancerze. Na pewno dużo lepsi, zdolniejsi, obeznani i doświadczeni. Poza tym przecież na nas – tancerzy, nikt nie zwraca uwagi, tam będą gwiazdy: piosenkarze, aktorzy, sportowcy, dziennikarze, celebryci. Sławne modelki, kto by zwracał uwagę na jakaś tancereczkę z Polski.
- Aha. Tylko tyle. Przy twoim talencie, wspaniałej figurze i olśniewającej dziewczęcej urodzie to nic trudnego. Tylko jak już będziesz sławna i bogata, to nie zapomnij zaprosić mnie na wakacje życia, na których znajdę co najmniej tak dobra pracę jak ty teraz, przygodę życia i troskliwego faceta. Bo w naszym klubie, w którym spędzam większość doby najpierw sprzątając, a później tańcząc nie mam szans na nic poza klapsem w tyłek, czego szczerze nie znoszę – zakończyła Kam. Pogadałyśmy jeszcze trochę i się rozłączyła.